Międzynarodowy Półmaraton Uliczny "Cud Nad Wisłą"

15.08.2016

Radzymin

Międzynarodowy Półmaraton Uliczny "CUD NAD WISŁĄ" organizowany od 25 lat dla uczczenia zwycięskiej Bitwy Warszawskiej w 1920 roku.
Obchody mają charakter patriotyczny, z uroczystą Mszą Świętą i Apelem Poległych.
Bieg natomiast jest tradycyjną imprezą sportową, która odbywa się już od wielu lat, podobnie jak złot motocyklowy. Inną atrakcją jest wystawa sprzętu militarnego, można wdrapać się na czołg, czy innego rosomaka. Jest kawaleria, koncerty, pokaz sztucznych ogni. Jednym słowem feta.
Dla mnie bieg ten był również pełen cudów... no może nie tak spektakularnych jak bitwa.... ale
Cudem zdobyłam pakiet, cudem pobiegłam, cudem zajęłam 2 w swojej kategorii wygrywając odkurzacz marki Zelmer, którego nie odebrałam, bo nie zostałam na dekorację.... ale od początku.

Cudem zdobyłam pakiet:
Pakiet przygarnęłam po Tomaszu, który pobiec nie mógł. A, że pobiec chciałam, ale już zapisy zamknięte to pakiecik chętnie przygarnęłam. Wprawdzie organizatorzy przepisali na moje nazwisko, ale na nr startowym widniało imię: Tomasz.
Cudem pobiegłam.
15 sierpień, chłodno, rześko, idealnie. Wymarzona pogoda na bieganie. Trasa przez miasto, wioski, lasy. Mało kibiców.
Rano, przed biegiem mój organizm pamiętał jeszcze weekendowe kajakowanie po Rawce, zakończone grillowaną kiełbasą, karkówką oraz kaszanką, a wszystko to mocno zakrapiane mocnymi trunkami, po których boli głowa. W związku z powyższym postanowiłam nie katować organizmu i pobiec tempem 5.30, no może ciut szybciej.
Tylko to "ciut" było na początku "ciut" za szybkie, bo 4.40-4.50. I nie mogłam zwolnić. W połowie trasy stwierdziłam, że biegnę za szybko, a przecież nie walczę o podium i nie jest to dzień na robienie życiówki. Więc zwolniłam, ale nie mogłam utrzymać zamierzonego tempa. I na zmianę biegłam szybciej, biegłam wolniej, rozmawiałam z biegaczem, który towarzyszył mi na trasie: "O, koleżanka widzę interwały robi". I tak to wyglądało, z biegu przechodziłam w trucht, na punktach odżywczych w marsz... No biegłam fatalnie! Mimo to dotarłam z przyzwoitym jak dla Siebie czasem 1:45:25. Medal odebrałam, zupę zjadłam, znajomym pogratulowałam.
Cudem zajęłam 2 miejsce
Odebrałam SMS-a z informacją: 4 miejsce w kategorii. O żesz ku...! pomyślałam (a może i nawet powiedziałam na głos). Mogłam nie odpuszczać i byłabym trzecia! Ależ byłam wściekła... bo często odpuszczam, bo w Siebie nie wierzę, bo nie chcę wyjść ze strefy komfortu, bo nie daję z Siebie wszystkiego! I z tej złości nie miałam ochoty zostawać na dalszej części imprezy. Po drodze załączyło mi się tzw. "samobiczowanie" (pobiegłam źle, nie staram się, po co mi takie truchtanie bez efektów itd.) Ale dzięki tej złości postanowiłam popracować nie tylko nad swoja formą, ale i głową.
Kiedy dotarłam do domu złość mi trochę odpuściła. Wtem dzwoni telefon: "Gdzie Ty jesteś? Wyczytują Cię, jesteś 2 w swojej kategorii!" A Ja "Jestem już w domu..."
I nie wiem jak to się stało, pomyłka przy klasyfikacji, czy co... no w każdym razie ten marny bieg, z którego byłam tak niezadowolona dał mi 2 miejsce w K30! I znów się zezłościłam, że nie zostałam na dekoracje i nie odebrałam nagrody, a co najważniejsze nie stanęłam na podium!
Trudno. Szkoda, ale trudno. "No przecież się nie zabijesz z tego powodu" jak mawiała moja Babcia.
A nagrodę, odkurzacz marki Zelmer (popłakałam się ze śmiechu) odbiorę jutro.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bieg Rzeźnika, czyli nie tak miało być...

Poradnik kibica

100 miles of Istria