Nocny Półmaraton Piotrkowski Wielu Kultur

Piotrków Trybunalski

24.06.2016

Piotrków Trybunalski, drugie co do wielkości miasto w woj. łódzkim. Niegdyś miasto królewskie, gdzie uroczystymi nabożeństwami zaczynały się w XV i XVI wieku zjazdy generalne szlachty polskiej i obrady sejmowe, a później sesje Trybunału Koronnego. Tu rozpoczynali swoje rządy władcy elekcyjni, tu składali pierwsze hołdy władcom Rzeczypospolitej wielcy mistrzowie Zakonu Krzyżackiego. Kiedyś polityczna stolica królestwa, dziś małe spokojne, nieco senne miasteczko, z zachowanym układem urbanistycznym Starego Miasta, które pamięta czasy średniowiecznej świetności.
A skąd nazwa "Wielu Kultur"? Jedno miasto, wiele kultur. Jedna z piotrkowskich legend znanych już w XVIII wieku mówi o tym, że miasto zawdzięcza swoje początki osadnikom czeskim. Pierwszą grupą obcej narodowości jaka na trwałe osiedliła się w Piotrkowie, była ludność żydowska, która w XVIII i XIX wieku stanowiła od 30 do 40 % ogółu mieszkańców miasta. To tu w październiku 1939 Niemcy utworzyli tu pierwsze getto na ziemiach polskich. Drugą grupą ludnościową i religijną, która przybyła do Piotrkowa, byli prawosławni Grecy z Macedonii. Trzecią grupą narodowościową byli protestanci pochodzenia niemieckiego. O wielokulturowości miasta świadczą kościoły katolickie, Synagogi oraz prawosławna Cerkiew.
Pojechałam tam na "ślepo" i spontanicznie, decyzję podjęłam w środę, gdy zapisy zostały już zamknięte. Jednak przemiła Pani poinformowała mnie, że można bez problemu zapisać się na miejscu. I tak też było.
Pakiety odbieramy bez problemu, a tam ręczniczek, koszulka, energetyk i ...ulotki, a wszystko to zapakowane w płócienną torbę.
Start usytuowany był w okolicy starego miasta. Ponad 30 stopni ciepła, gotujemy się na starcie, 700 innych biegaczy również. Czas ten umila Nam pokaz dawnych sztuk walki, broni.

21.00 strzał z armaty i ruszamy. 21.097 km, cztery pętle (o jak Ja nie lubię biegać w kółko, czuję się jak chomik w kołowrotku). Pierwsza 5-kolometrowa pętla uświadomiła mi, że nie będzie lekko. Biegniemy wybrukowaną nawierzchnią przez Rynek, potem zbiegamy na asfalt (o kurtyna wodna), skręcamy na ścieżkę rowerową, Park Jana Pawła II (oczywiście z pomnikiem, bo cóż to by było za miasto, gdyby takowego pomnika nie było), znów trochę asfaltu i... podbieg. Pętelki, zawrotki, zakręty. I tak 4 razy... po drugim mam dość. Na szczęście kibice nie pozwalają odpuścić, pomimo upalnej i dusznej nocy i później pory nie przestają dopingować. Zabawna sytuacja... po drugiej pętli zabrakło kubków na wodę. Dostajemy wielkie butelki 1,5 l, które podajemy sobie z reki do ręki, z ręki do ręki... Boonaaaanza. Pijemy, wymieniając się uśmiechami i bakteriami, panuje ogólna życzliwość i wsparcie. I to jest to co kocham najbardziej w tych małych, lokalnych biegach. Ktoś mijając mnie krzyczy: "Dawaj, nie odpuszczaj", ktoś podaje wodę, ktoś klepie po plecach, kiedy zaczynam iść na podbiegu.
I dzięki temu 500 m przed metą przyspieszam i wpadam po zasłużony medal.
Dostaję wodę, izotonik, makaron. Rynek wypełniony jest biegaczami, którzy tej nocy zmagali się z dystansem, upałem i własnymi słabościami. I jak to powiedział mój kolega z drużyny: Jesteśmy zwycięzcami!
Czas 1.54.49 nie należy do moich najlepszych wyników, ale daje mi 9 miejsce w kategorii, 21 wśród kobiet, 254 OPEN.


Jednak i to miasto ma swój półmaraton...co przy obecnej popularności biegania wcale mnie nie dziwi.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bieg Rzeźnika, czyli nie tak miało być...

Poradnik kibica

100 miles of Istria