XI Bieg Wedla

Warszawa, Park Skaryszewski
30.01.2016 

9 km (co to za dystans???), czyli aż pięć pętli po Parku Skaryszewskim. To mój trzeci w tym roku bieg po tym nieznanym mi wcześniej parku. Pięć pętli... tak naprawdę nie lubię biegać w kółko jak chomik w karuzeli.
Mimo niepomyślnych wiatrów i smutnych porannych wiadomości zebrałam siły, aby przybyć trochę wcześniej i kibicować znajomym biegnącym na 5 km (choć kibicem marnym zapewne byłam).
Popełniłam też straszny
błąd, ponieważ przed biegiem nie rozciągnęłam się, ani nie rozgrzałam, co jest do mnie nie podobne.Proszę, nie bierzcie ze mnie przykładu!!!
Wystartowaliśmy o 13, mój Garmin tym razem złapał sygnał. Poprzednim razem chyba zamarzł i się zbuntował, ale dziś słonko świeciło, ciepło, wiosna prawie.
Biegłam tak bezmyślnie...jak ten chomik w karuzeli.
Gdyby nie Garmin, nie wiedziałabym jaki dystans pokonałam. Biegłam cały czas z tempem poniżej 5min/km. Na 5 km Garmin pokazał 4.39... Pomyślałam wtedy... weź się uspokój... bo będą Twoje zwłoki zbierać z trasy ... zwolniłam i resztę dystansu przebiegłam w tempie 4.50.    

Na trasie oczywiście kibice, z łosiem ze sklepu Ergo na czele... znamy Pana, znamy, dziękujemy!  
 Po 4 pętli osobnik lat 40 plus, który Garmina, Polara czy innego Timexa nie miał, zapytał która to pętla. Przez większość trasy biegliśmy razem wyprzedzając się nawzajem, więc podałam kilometraż oraz tempo i tak do mety dobiegliśmy prawie ząb w ząb. Niestety przed metą musiałam zwolnić ze względu na błoto i ryzyko poślizgu. Nie lubię zwalniać na finiszu, na ogół sprintem wbiegam, ale tu wąsko, błotniście... minus dla organizatora. 
Na mecie czekały na Nas medale, dyplomy oraz gorąca czekolada. Zapytałam, czy mają wodę, bo pić mi się chciało... ale nie...wody nie mieli. Tylko gęsta, gorąca czekolada...ajjjć!

Po biegu grochówka, herbata... obiad zaliczony.
Dałam się namówić na zakup kijków do nordic walking... Bo Pan lekko "wczorajszy" sprzedawał po okazyjnej cenie. Sama nie zwróciłabym na to uwagi, ale "współbiegacz" od razu zauważył okazję: "Dobre są, lekkie z amortyzatorami, na Śnieżkę będziesz miała". Tak więc wróciłam z torebką pełną słodyczy oraz kijkami do nordic walking w promocyjnej cenie.

Dzisiejszy start nie był jakimś wymagającym biegiem, pod względem trasy, czy dystansu. 
Chciałam odpuścić, ale cieszę się, że tego nie zrobiłam.
I po raz pierwszy wystartowałam w moich plemiennych barwach Biegowej Szajki Naprzód Młociny.

WYNIKI:
Dystans: 9km
Czas: 43.46
Miejsce w K35: 5

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Poradnik kibica

Bieg Rzeźnika, czyli nie tak miało być...

100 miles of Istria