Bieg Rzeźnika, czyli nie tak miało być...
Od czego by tu zacząć... hmm... Może tak... Jakieś pięć lat temu na jednej z wycieczek rowerowych poznałam chłopaka, który twierdził, że biega po górach dystanse, jakich Ja wówczas na rowerze nie potrafiłam wykręcić. Wtedy wydawało mi się to niemożliwe, nieprawdopodobne, bo jak to? 70 - 80 km biegiem? To trzeba mieć nogi z żelaza. Ale... punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia. Jeśli siedzisz w wygodnym fotelu ciągle w tym samym miejscu, obraz który oglądasz zawsze będzie wyglądał tak samo. Jednak kiedy wstaniesz, zrobisz kilka kroków, zaczniesz dostrzegać szczegóły, których nie dostrzegłbyś siedząc w wygodnym fotelu. Gdyby ów chłopak pięć lat temu powiedziałby, że przebiegnę Rzeźnika, zaśmiałabym mu się w twarz twierdząc, że prędzej świnie zaczną latać samolotem na Air show w Radomiu... Ukończyłam Bieg Rzeźnika, świnie nie latają (choć w Radomiu wszystko jest możliwe), a Ja żyję. Kiedy wylosowali naszą drużynę Ultratorpedy miałam mieszane uczucia, z jednej strony czułam ra